WŁASNOŚĆ A PRACA
Uznajemy za konieczne utożsamianie własności z pracą. Tylko to może położyć kres alienacji pracy, walce między pracą a kapitałem oraz uczynić z niej środek zaspokojenia potrzeb a nie narzędzie podboju świata. (Bezrobocie, jako skutek zawłaszczenia środków produkcji elity jest pogwałceniem prawa i obowiązku każdego człowieka by utrzymywał się z własnej pracy, na swoim i dla siebie - żaden człowiek nie może służyć zaspokojeniu potrzeb innego). I "nie ma wolnego rynku bez wyzwolenia pracy". Forma własności (samorząd czy powszechna własność prywatna) jest sprawą wtórną. Ważne jest, by w podejmowaniu decyzji dotyczących warsztatu pracy (a także społeczności lokalnej) brali udział ci wszyscy (i tylko ci), których dana decyzja dotyczy, na drodze demokracji bezpośredniej i porozumień poziomych. Dla obrony naszych interesów musimy organizować się w wolne związki zawodowe.
SZKOŁA
Szkoła nie powinna służyć indoktrynacji uczniów przez ideologię państwową, partyjną czy kościelną, lecz stwarzać warunki dla rozwoju ich naturalnych zdolności, przygotowywać do współżycia z ludźmi (i przyrodą) przy poszanowaniu ich odmienności, w poczuciu współodpowiedzialności za świat i solidarności ze wszystkimi istotami. Nauczyciel nie może być władcą urządzającym uczniom "pranie mózgu" i tresurę zwaną "wychowaniem - powinien być przewodnikiem uczącym ucznia samodzielności w myśleniu i w działaniu oraz odpowiedzialnych wyborów a nie uchylania się życiu i posłuszeństwa władzy. Uczniowie i studenci muszą mieć - wraz z nauczycielami - decydujący wpływ na kształt nauki. Wolna szkoła musi zostać uniezależniona od administracji państwowej.
NARKOTYKI
Na podstawie stosunku państwa do narkotyków w sposób idealny widać prawdziwy - represyjny charakter tej instytucji. Państwo posiada monopol na produkcję i handel wódką i papierosami. Czyli te niewątpliwie szkodliwe używki mogą przynosić dochód tylko biurokracji państwowej. Inne narkotyki - konkurencyjne dla używek monopolu państwowego - są nielegalne. Jeąli chcesz się upijać i wdychając nikotynę dostać raka płuc, robić to musisz przy pomocy produktów państwowych, robienie tego na własną rękę (np. pędzenie bimbru) jest karane więzieniem. Nałogowiec jest człowiekiem słabym i zniewolonym - jest to jednak jego prywatną sprawą. Karanie go za to, że niszczy swoje życie przy pomocy innych niż państwowe używki to metoda mafii, która karze tych, co nie korzystają z jej usług.
Najlepszym dowodem na absurdalność prohibicji narkotycznej jest doświadczenie z prohibicją alkoholową w latach dwudziestych w USA. Zakaz spożywania alkoholu nie tylko nie zmniejszył ilości spożywanego alkoholu, ale jeszcze doprowadził do tego że handlem, z powodu nielegalności i ogromnych zysków, zajęli się kryminaliści. Wzrost przestępczości, niekontrolowana jakość alkoholu i ogromne nakłady na policję z pieniędzy podatników - to jedyny skutek prohibicji. Identycznie ma się z prohibicją narkotykową. Rozbudowuje się kosztem społeczeństwa ogromny aparat kontroli i walki z narkotykami, który nigdy nie załatwi problemu.
ARMIA
O tym, że wojsko i policja nie służą walce z obcym wojskiem czy bandytami mogliśmy się przekonać w Polsce wielokrotnie (np. w 1956, 1970, czy od 1981 do dziś). Ale nie chodzi o to, że wojsko mnoży wojny czy tłumi strajki - nawet gdy armia nie opuszcza koszar jej wpływ na życie społeczne jest destrukcyjny: pochłania ona pieniądze, które mogłyby służyć na oświatę czy służbę zdrowia a przede wszystkim ma zły wpływ na ludzi - uczy bezmyślnego posłuszeństwa, pogardy dla jednostki, lizusostwa wobec niekoniecznie mądrzejszych, ale wyżej stojących, cwaniactwa (ukraść, oszukać ale nie dać się przyłapać to ideał żołnierza), przemocy, relatywizacji wartości (tu morderca staje się bohaterem) a pranie mózgu nawet na najuczciwszych pozostawia niezatarte ślady. "wychowawczej" roli armii przekonują co roku bandy pijanych rezerwistów opuszczających koszary.
Dlatego - choć ideałem byłoby wyrzeczenie się przemocy w stosunkach z innymi i "niedziałanie (wbrew naturze rzeczy)" - uznając prawo do czynnej samoobrony za warunek pokoju, uważamy powszechne uzbrojenie ludzi (a nie monopol rządu i bandytów), tak by rząd nie miał siły przeciw innym krajom i swojemu narodowi a ludzie mogli się bronić przed "swoim" i obcym rządem.
NACJONALIZM
W każdym kraju istnieje jakaś grupa zainteresowana w istnieniu nastrojów nacjonalistycznych. W okresie międzywojennym hasłami antysemickimi posługiwali się głównie handlarze, walcząc w ten sposób z żydowską konkurencją. W celu osiągnięcia wyższych zysków odwoływano się do polskości, świadomości narodowej itd. Podobnie jak dziś dla zwykłego człowieka nie miało to większego znaczenia.
"Cała władza dla Polaków!" - tym hasłem posługują się ci, którzy w walce o rządowe koryto, chcą wyeliminować swoich politycznych przeciwników ze względu na ich niepewną, zaś swoją gwarantowaną(?) czystość rasową. To hasło jest oczywistym absurdem. Polskość nie jest żadnym gwarantem, receptą na dobre rządy. Anarchistów nie obchodzi kolor skóry czy obrzezane lub nie - członki sprawujących władzę. Nie ma dla nas znaczenia pochodzenie tych którzy nas oszukują i okradają. Nie chcemy by nad nami mieli władzę ani Polacy ani Eskimosi.
Rzecz przy tym ciekawa, że w imię narodu wydumanego nacjonaliści atakują naród prawdziwy, jego "wady"; i postawy, jako anarchistyczne, a za ideał uważają często porzucenie polskości na rzecz "chrześcijańskiej i kapitalistycznej"; Europy. Ostatnio w niektórych środowiskach młodzieżowych pojawiła się moda na bycie nacjonalistą. To żałosne, że hasło wykastrowanej wolności ograniczonej jedynie do jednego narodu, plemienia, a często jeszcze do wąskiej elity przywódców może być atrakcyjne dla ludzi, którzy z racji wieku powinni być niezależni. Bycie nacjonalistą to branie udziału w brudnej grze polityków o władzę nad społeczeństwem. A gdy do nacjonalizmu dochodzi przemoc (jak w bandyckich wyczynach skinów), to jest to zwyczajny faszyzm, służący nie narodowi a totalitarnej władzy.
Anarchizm to walka z władzą w imię wolnej jednostki, wolnego społeczeństwa.
RELIGIA
Nie jesteśmy wrogami religii. Każdy człowiek powinien mieć prawo realizowania swoich potrzeb transcendentalnych w takim zakresie jaki mu jest potrzebny. Jednak nie możemy zaakceptować dążenia instytucji wyznaniowych do dominacji, którą umożliwia im uprzywilejowana pozycja w państwie. Związki wyznaniowe powinny mieć te same prawa co inne stowarzyszenia, ani więcej ani mniej. Niedopuszczalne jest by na całe społeczeństwo spadał obowiązek utrzymywania kosztów jednego wyznania (opłacanie katechetów, renty i emerytury księży i zakonnic Kościoła Rzymsko - Katolickiego) oraz by podporządkować całe społeczeństwo dogmatom i naukom jednej organizacji religijnej. Antyklerykalizm traktujemy jako samoobronę nie zaś jako sposób propagowania ateizmu.
|