prawa człowieka? prawa ludzi!
sieciowa biblioteka alternatywna - wróć na stronę główną

Białoruska milicja od wewnątrz

W czasie manifestacji opozycji, jaka miała miejsce na Białorusi dnia 17 października 1999 wybuchły zamieszki, w których demonstrujący starli się z milicją. Jakiś czas później w niezależnej gazecie "Narodnaja Wola" wydrukowany został list otwarty jednego z milicjantów, starszego lejtanta [to taki stopień hierarchii tamtejszej milicji] Aleha Baturyna, uczestniczących w przygotowaniach do "Marszu Wolności" i "obsługujących" same zajścia. Poniżej znajduje się tekst tego listu.


List Aleha Baturyna


Panowie oficerowie, dosyć bycia niewolnikami!


Szanowna redakcjo Narodnej Woli! Piszę do Was dlatego, bo nie mogę dłużej milczeć. Nie mogę czytać spokojnie o tym, co odbyło się 17 października podczas Marszu Wolności.

Piszecie prawdę, ale jest ona dla mnie bardzo bolesna, ponieważ wszystko widziałem oczyma demonstrantów, chociaż miałem w kieszeni legitymację starszego lejtnanta milicji [porucznika - przypis].

Moim zadaniem było obserwowanie i zapamiętywanie, a oprócz tego zatrzymywanie po zakończeniu marszu najbardziej aktywnych uczestników akcji i tych, których każą mi zatrzymać. Jednak głównym celem było prowokowanie zamieszek, wykrzykiwanie obraźliwych haseł i kierowanie ruchu ludzi tam, gdzie było to potrzebne milicji.

Niestety, wśród tych, którzy rzucali kamieniami, była po prostu zdesperowana młodzież, wszelkie jej działania były sprowokowane i wcześniej przygotowane. Tłum specjalnie skierowano na miejsce starć, gdzie zawczasu ułożono kamienie, na to miejsce, gdzie otoczył go OMON i wojska wewnętrzne.

Wszystkie nasze działania zostały omówione podczas instruktażu w Wydziale Głównym Kadr MSW przez pierwszego wiceszefa L. Riabcewa i jego zastępcę W. Michajłowskiego (ja również jestem starszym inspektorem kadr MSW). Było też pranie mózgów - że niby ci, którzy się zbiorą, to łajzy i wyrzutki, które trzeba rozdeptać, bo przeszkadzają produktywnie pracować naszemu ukochanemu prezydentowi. Dlatego nie trzeba bać się kogoś uderzyć lub pobić - za nami jest prawo i porządek, dlatego nie bójcie się.

To opracowanie trwało dwie godziny, po czym rozdano radiostacje i wdrożono nas w tłum. Wiem, że całą mińską milicję postawiono tego dnia w stan gotowości (...). Nie dziwcie się więc, gdy na marsze w zorganizowany sposób przychodzą chłopcy o charakterystycznym wyglądzie - to nasi stróże porządku. Nie mówiąc już o tym, że 100 proc. milicji siedzi w autobusach w podwórzach albo z tarczami przegradza całe centrum miasta. To oprócz wojsk wewnętrznych, KGB, ochrony prezydenta (byłego), jednostek straży pożarnej itd. A kiedy ludzie spokojnie się rozchodzą, łapie się ich, bije, zaciąga na posterunki. Taka to u nas demokracja.

Wiem, co mi grozi za ten list. Zmęczyła mnie jednak służba nielegalnemu prezydentowi, którego uprawnienia skończyły się 20 lipca 1999 r. Zmęczyło mnie bycie uczestnikiem przestępstwa, podczas którego zabito (niestety, jest bardzo mała szansa, że są oni nadal żywi) [Wiktara] Hanczara [szefa opozycyjnego parlamentu],[Jurego] Zacharenkę [generała, byłego szefa MSW] i [Hieniadzia] Karpienkę [jednego z liderów opozycji, zmarł w ub.r. na wylew krwi do mózgu - przypis]. A my wszyscy, póki żyjemy, jesteśmy tego uczestnikami. Kiedy w więzieniu siedzi deputowany z mojego obwodu Klimau, kiedy zasłużony pracownik [kołchozu - przypis] Starawojtau jest oskarżany o kradzież za to tylko, że miał odwagę pozostać człowiekiem. Kiedy dzieci wsadzają za kraty za napis na płocie, kiedy liderzy opozycji, szanowani przez cały świat ludzie, siedzą na Wołodarce i Okriestina [areszt śledczy i tymczasowy - przypis], ogłaszają głodówkę lub muszą ukrywać się za granicą. Kiedy prof. [Jury] Chadyka siedział w celi za to, że brał udział w Szlaku Czarnobylskim, i tylko dzięki wysiłkom swoich współtowarzyszy na Białorusi i Zachodzie wyszedł na wolność. Kiedy za jeden wiersz można dowiedzieć się, co to takiego areszt KGB. Kiedy setkom demonstrantów (najlepszych obywateli mojej Ojczyzny) wypisuje się protokoły na kolegia, a przeciwko niektórym wszczyna postępowania karne, kiedy Anatolowi Labiedźce [wiceszef Zjednoczonej Partii Obywatelskiej, wiceprzewodniczący Rady Najwyższej - przypis] grozi los Hanczara.

Nie chcę pracować w takiej milicji, nie chcę, żeby moje dzieci i wnuki patrzyły na mnie z pogardą. Wiem, że nasz były minister Jury Zacharenka, organizując Związek Oficerów, podpisał na siebie wyrok śmierci. Musiałem z obrzydzeniem patrzeć, jak podczas wykładów [Jury] Siwakowa [obecny szef MSW] żartowano na jego temat, jak potem występowali Udowikau i Żadobin (zastępcy ministra) i mówili o Zacharence, że tam jest jego droga. Miałem wrażenie, że na świecie jest nie rok 1999, ale 1938.

Chcę zaapelować do narodu białoruskiego, nie chowając się pod pseudonimem. Przyjaciele, wiedzcie, że w milicji są tysiące przyzwoitych ludzi, którym znudziło się już być bydłem i służyć Judaszowi. Tylko że oni - podobnie jak ja - mają jako taką, ale zawsze pracę. Rozmawiałem z wieloma milicjantami przytłaczająca część nienawidzi reżimu nie mniej niż wy. Wielu z tych, którzy podczas wystąpień klaskali w dłonie, mówiło potem, że lepszego ministra niż Zacharenka na Białorusi nie było.

Wierzę, że nastąpi dzień, gdy my wszyscy razem: i milicja, i robotnicy, i inteligencja, wyjdziemy na ulice i będą nas setki tysięcy. Reżim nie jest wieczny! Panowie oficerowie, starczy okłamywania samych siebie i codziennego topienia sumienia w wódce! Kiedy milicja będzie razem ze swoim narodem, reżim upadnie! Opamiętajcie się i zróbcie to, o czym szepczecie w swoich gabinetach i domach. Dość bycia niewolnikami!

Żywie Biełaruś! [Niech żyje Białoruś]


alternatywny punkt informacyjny WATAHA

prawa człowieka? prawa ludzi!
sieciowa biblioteka alternatywna - wróć na stronę główną